Sunduk mojej babci
Pamiętam jak kilkanaście lat temu moja babcia Handzia z Gródka otworzyła swój sunduk i zaczęła z niego wyciągać swoje skarby. Piękne tkaniny wytkane przez siebie – białe lniane na ręczniki, szare na garnitury, kolorowe „dywany”. Trochę z żalem w głosie mówiła, że tyle pracy to wszystko kosztowało, a teraz leży nikomu niepotrzebne. Bardzo się ucieszyła, jak zaproponowałam, że wezmę te tkaniny chętnie, bo są dla mnie cenne. Mam je teraz w swojej Pracowni. Ta posażna skrzynia, z którą moja babcia przeprowadziła się do swego męża tuż po ślubie, stała w jej sypialni przez cały czas. Była ważna tak samo jak dla jej matki, babki, sąsiadek. Sunduk to na Podlasiu kufer posażny, w którym wychodząca za mąż dziewczyna składała pieczołowicie najlepsze i najpiękniejsze rzeczy. Wśród nich były m.in. tkaniny wytkane we własnym domowym warsztacie tkackim, wyhaftowane przez siebie lub bliskich. Myślałam o nich, patrząc na moje filcowane szale, rękodzieło z filcu.
Pracownia filcu
Kiedy 8 lat temu zastanawiałam się nad nazwą swojej firmy, a bardzo chciałam, żeby miała lokalne korzenie, przypomniałam sobie o sunduku mojej babci. Jak uświadomiłam sobie, że to słowo zawiera moje inicjały: D i S, wiedziałam, że to przeznaczenie. I tak nazwałam swoją firmę, miejsce – Sunduk Pracownia Doroty Sulżyk, a w logo mam skrzynię. I już od 8 lat wyciągam z Sunduka swoje rękodzieło – filcowe szale, broszki, naszyjniki, kolczyki, torebki… Do ubiegłego roku były to jeszcze szyte koty Przytulanki Sunduczki, ale zrezygnowałam z nich. Z kilku powodów – żeby legalnie sprzedawać zabawki, trzeba posiadać certyfikaty, osobny na każdy materiał. A każdy mój Sunduczek był uszyty z innej tkaniny! Przyszedł też czas, żeby się ukierunkować, nie rozdrabniać, doskonalić w jednej dziedzinie rzemiosła, a zabawki zawsze były tylko odskocznią od filcowania. Od kilku miesięcy mam więc nazwę: Sunduk Pracownia Filcu Doroty Sulżyk. Od jakiegoś czasu mam też w swojej Pracowni swój kufer, sunduk (wprawdzie nieposażny)zmajstrowany przez mego tatę. Przechowuję w nim ufilcowane szale.
Słowo sunduk budzi pozytywne skojarzenia. Ileż razy, podczas przeróżnych przedpandemicznych kiermaszy, warsztatów, słuchałam historii o sundukach odnowionych, pomalowanych, przemalowanych, przewiezionych w nowe miejsce, albo też i wyrzuconych, oddanych, sprzedanych… A jeśli niektórym to słowo już nic nie mówi, wtedy wyjaśniam, tłumaczę, opowiadam. Kilka lat temu mój mąż po powrocie z Turcji uświadomił mi, że Turkowie używają tego słowa (zresztą w tym samym znaczeniu) znanego na Podlasiu, w Białorusi, Ukrainie, Rosji.
Tradycja i nowoczesność
W swoim Sunduku na Podlasiu filcuję niemal wszystko, chociaż ostatnio skupiłam się głównie na szalach. Eksperymentuję z czesanką wełnianą i tkaninami jedwabnymi. Moje szale z filcu i jedwabiu są nowoczesne, delikatne, kolorowe. Nie mają w sobie nic z przaśnych podlaskich walonków filcowanych z grubej wełny czesankowej jeszcze 30, 40 lat temu. O walonkach napiszę kiedyś osobny tekst. I tak łączy się tradycja z nowoczesnością. Tradycyjny sunduk z nowoczesną materią.
Odziedziczyłam sunduk po mojej prababce, który ma pewnie ponad sto lat. Jest ogromny, pewnie dlatego przez wiele lat służył jako skrzynia na zboże. Na swoim wieku od wewnętrznej strony ma zapisane imiona z jakimiś cyframi. Raz na kilka lat wynosimy go z mężem do ogrodu, żeby mógł zapozować razem z moimi wełniano-jedwabnymi szalami.
Lubię sobie wyobrażać, jak sto lat temu drobna Anna wyjmuje z niego białe płótna obszyte koronką, obrzędowe haftowane ręczniki. Sądząc po gabarytach skrzyni, jej posag był pokaźny. No jestem sentymentalna…
Co można filcować w technice filcowania na mokro?
Technika filcowania na mokro ma wszechstronne zastosowanie. Lubię powtarzać podczas warsztatów, że możemy się ubrać w filcowane rzeczy od stóp do głów, filcowymi dodatkami udekorujemy również mieszkanie. Z wełny i innych dodatków można więc ufilcować: szale, nakrycia głowy, mitenki lub